sobota, 20 marca 2010

Tokyo Tower

Przyznaję się bez bicia, zasiadłem do oglądania tej dramy ze względu na tytuł. Kocham Tokyo, a Tokyo Tower jest (również dla mnie) jednym z najwspanialszych symboli tego miasta. Nie wiedziałem, czego się spodziewać po tej serii, wiedziałem tylko, że jeśli już ktoś postanowił tak zatytułować tworzony przez siebie serial, to musi myśleć w podobny do mojego sposób. Spodziewałem się więc co najmniej ciekawej historii i...

Jeśli oglądacie japońskie dramy, to z pewnością dobrze wiecie, iż generalnie obowiązuje tu jedna, żelazna zasada - aby móc ocenić daną dramę, należy obejrzeć co najmniej dwa odcinki, bowiem pierwsze odcinki są przeważnie odcinkami wprowadzającymi i często odbiegają znacznie od klimatu i tempa pozostałej części serii. Ta zasada nie obowiązuje w 100% przypadków, ale ma zastosowanie wystarczająco często, aby o niej pamiętać. Podobnie było w tym przypadku - podczas oglądania pierwszego odcinka, miałem mieszane uczucia, ale gdy oglądałem jego ostatnie sceny, już wiedziałem, iż pozostanę przy tej historii do samego końca, mimo iż tytułowej Tokyo Tower prawie tu nie uświadczyłem. Jednak, to się miało wkrótce zmienić...

Główny bohater tej historii, wychowany na japońskiej prowincji przez samotną (i nadopiekuńczą) matkę, któregoś dnia dorasta i dosyć brutalnie dla swojej pełnej ciepła i zatroskanej rodzicielki, wprowadza w życie plan wyprowadzki do Tokyo, aby wyrwać się spod skrzydeł mamy i tam rozpocząć studia na wydziale związanym z jego życiową pasją - rysunkiem. Rozstanie okazuje się być ciężką próbą dla obu stron i początkiem nowego, dramatycznego etapu życia, którego reprezentantem będzie właśnie Tokyo Tower - symbol miasta, w którym biorą początek marzenia wielu młodych ludzi, wkraczających w dorosły etap życia.

Drama "Tokyo Tower" ma w sobie coś, czemu trudno się oprzeć - silne, prawdziwe emocje. Twórcy serialu informują na końcu każdego odcinka, iż przedstawione postacie są fikcyjne, jednak film ten powstał na podstawie prawdziwych doświadczeń i wydarzeń. I to widać. To daje się odczuć w każdej minucie tej historii. Mimo, iż sama fabuła nie jest spektakularna, to widz wyraźnie odczuwa, iż żadna z postaci i żadna ze scen w tej historii, nie są stworzone sztucznie, wepchnięte na siłę, lecz pełne, prawdziwe, przekonujące i... wzruszające, w pełnym tego słowa znaczeniu. Widz nie czuje się oszukany sztucznymi emocjami (jak to ma miejsce w większości seriali), wierzy w to, co widzi, bo czuje, iż opowiadana mu historia, mimo że (częściowo) fikcyjna, ma prawdziwe i wiarygodne fundamenty. Zresztą, trudno by było inaczej, gdyż całą historię oparto na (bestsellerowej) powieści autobiograficznej, autorstwa Lily Franky, znanego japońskiego ilustratora, designera, eseisty, twórcy tekstów piosenek, fotografa, nowelisty i... wokalisty. Jeśli kiedykolwiek słyszeliście opowieści o wyjątkowej więzi, jaka łączy Japończyków z ich matkami, i nie za bardzo rozumiecie naturę tego zjawiska, to... obejrzyjcie tę serię, a odnajdziecie w sobie pokłady emocji, o których istnieniu mogliście sobie dotąd nie zdawać sprawy.

Na uwagę w tej serii zasługuje praktycznie wszystko: doskonały scenariusz, przepiękna muzyka, doskonała gra aktorska, sprawna reżyseria - nie ma tu praktycznie żadnych słabych punktów. Na szczególną uwagę zasługuje rola Yuko Tanaka (matka głównego bohatera), wspaniałej, doskonale dobranej do tej roli, japońskiej aktorki. Tutaj słowa są po prostu zbędne - absolutna doskonałość. W połączeniu z przepiękną piosenką, przewijającą się przez całą serię (odnoszącą się w swej treści właśnie do matki głównego bohatera), ta historia to prawdziwy "hammer emocjonalny". Obejrzałem ją z prawdziwą przyjemnością i jestem pewien, iż Wam również ona przypadnie do gustu, bowiem opowiada o rzeczach uniwersalnych i bardzo bliskich każdemu z nas.














Warto również dodać, iż wspomnianą powieść, na podstawie której powstał ten serial, zaadaptowano również na potrzeby filmu pełnometrażowego (pod tym samym tytułem). Gorąco go polecam, zwłaszcza po obejrzeniu serialu, gdyż stanowi doskonałe uzupełnienie, nadając całej historii jeszcze szerszy wymiar.

sobota, 9 stycznia 2010

Shiroi Haru (Biała wiosna)


Hiroshi Abe: uroczy gbur - tak chyba najkrócej można scharakteryzować postacie, które zwykł najczęściej grywać ten popularny, japoński aktor (i model). Ma on wybitny talent do kreowania gburowatych, małomównych postaci, pełnych niezaprzeczalnego uroku - to jego "danie firmowe", które smakuje naprawdę doskonale. Taki był w "Kekkon Dekinai Otoko" (gorąco polecam!) i taki też jest w "Shiroi Haru", choć w tym ostatnim został wrzucony w sam środek o wiele bardziej dramatycznych wydarzeń.

Główny bohater "Shiroi Haru" - Haruo Sakura (Hiroshi Abe), kierując się szlachetnymi pobudkami i szczerą miłością, podjął w pewnym momencie swojego życia tragiczną w swych skutkach decyzję. W wyniku tego zdarzenia na wiele lat trafił do więzienia, zostawiając swoją śmiertelnie chorą dziewczynę, której to właśnie życie miał uratować jego heroiczny czyn. Haruo poznajemy w momencie, gdy wychodzi na wolność i dowiaduje się, że... jego ukochana nie żyje, a pieniądze przeznaczone na ratowanie jej życia, gdzieś zniknęły. Ale to nie koniec, okazuje się bowiem, iż Haruo ma... 9-letnią córeczkę, która prowadząc szczęśliwe życie w gronie rodzinnym, nie wie nawet o jego istnieniu. Haruo, targany bólem i wyrzutami sumienia, postanawia odkryć prawdę. I dopiero tutaj zaczyna się prawdziwy dramat...

Fabuły streszczał Wam nie będę, gdyż nie miałoby to większego sensu. Powiem tylko tyle, że jest ona zawiła, czasami zaskakująca i... bardzo dramatyczna. Jeśli oglądaliście "Kekkon Dekinai Otoko" (Facet nie do ożenienia) i podobał wam się Hiroshi Abe w tej lekkiej i bardzo przyjemnej historii, tutaj możecie czuć się nieco... przytłoczeni (chwilami) nadmiernym dramatyzmem. To oczywiście wcale nie musi być wadą, ale takie są moje odczucia - spodziewałem się po prostu lżejszej historii. Hiroshi Abe ma zbyt wielki talent komediowy, aby "marnować go" na sceny dramatyczne, w których - to trzeba przyznać szczerze - też jest bardzo dobry. Nie w tym jednak rzecz. Cały czas oglądając tę serię, nie mogłem się powstrzymać od porównywania jej z "Kekkon Dekinai Otoko", nie spodziewałem się, iż twórcy zafundują nam aż tak dramatyczną historię - myślę po prostu, iż Abe potrafi więcej, gdy jego zadaniem jest rozśmieszyć widza. Ale... właśnie to mnie ostatecznie przekonało, że seria ta naprawdę jest warta uwagi, gdyż mimo tego całego "ciężaru emocjonalnego" (miejcie pod ręką chusteczki), ogląda się ją wyśmienicie! A Hiroshi Abe - co mnie zupełnie już rozbroiło - potrafi być zabawny nawet w scenach poważnych, nie psując przy tym ich dramatyzmu. Maestria!

"Shiroi Haru" to opowieśc o zmarnowanej szansie na szczęśliwe życie i o tym, iż za wszystkie nasze błędy wcześniej czy później przyjdzie nam w końcu zapłacić. Serial został uhonorowany trzema nagrodami, w tym za najlepszy scenariusz i dla najlepszego aktora dla Hiroshi Abe. I słusznie.

"Shiroi Haru" to naprawdę dobrze zrobiona seria, może chwilami naiwna (jak wszystkie dramy), ale za to doskonale zrealizowana, bardzo dobrze zagrana, uzupełniona doskonałą ścieżką dźwiękową i przede wszystkim - to bardzo ciekawie opowiedziana historia. Ostatecznie, możecie mieć mieszane uczucia tylko przy finale (skrajnie dramatycznym, auć!), natomiast na pewno nie będziecie żałować, że poświęciliście tej serii swój czas.





















wtorek, 8 grudnia 2009

Zachód słońca na naszej ulicy

Jest rok 1958, Tokyo. Nieopodal wąskiej uliczki, gęsto wypełnionej po obu stronach tradycyjnymi, drewnianymi domkami, pnie się powoli ku górze jeden z największych dzisiaj symboli tego miasta - Tokyo Tower. Dla mieszkających tu ludzi, jak i dla samego miasta, nadchodzą nowe czasy - czasy pełne zmian, trudnych wyborów, łez smutku, radości i nadziei. Oto opowieść dla tych, którzy spoglądają w trudną przeszłość z nostalgią i uśmiechem.

Wśród zalewu tandety i silących się na "pseudowiarygodne" ukazywanie ludzkich emocji produkcji filmowych, trafiają się bardzo nieliczne, prawdziwe "perełki". Dają one nadzieję, iż nadal istnieją twórcy, potrafiący zaproponować produkcje niebanalne, napełnione treścią, prawdziwymi emocjami, wiarygodnymi postaciami i klimatem, który potrafi wycisnąć łzy nawet z największych twardzieli. Takim filmem jest właśnie "Always: San Chome no Yuhi" (w wolnym tłumaczeniu: "Zachód słońca na trzeciej ulicy"), przepiękna, ciepła i wzruszająca opowieść o ludzkich uczuciach, słabościach, samotności, nadziejach i pragnieniach. Nie jest to jednak historia ciężka i ponura. Pomimo sporej dawki dramatyzmu, zbudowana jest ona na wierze w lepsze jutro i zanurzona w dużych ilościach nostalgii, za czasami, których już nie ma. Codzienne ludzkie sprawy i problemy ukazane w tej opowieści, nabierają niezwykłego ładunku emocjonalnego, gdyż widziane są oczami zwykłych ludzi: dziewczyny z prowincji, szukającej w stolicy szansy na nowe życie; właściciela sklepiku ze słodyczami, dorabiającego pisywaniem serializowanej historii dla chłopców; właściciela punktu naprawy samochodów i jego rodziny; tajemniczej właścicielki pobliskiego drink-baru; porzuconego przez matkę samotnego chłopca, żyjącego w świecie książek; czy też samotnego lekarza, wciąż mającego w pamięci swoją utraconą rodzinę. Wszystkich tych ludzi połączą zwykłe i niezwykłe zarazem wydarzenia. Wraz z nimi doświadczymy ich uczuć i emocji, przeżywając wspaniałą przygodę zwaną życiem. Muszę przyznać, iż mnie samego historia ta poruszyła jeszcze intensywniej, gdyż prywatnie jestem związany emocjonalnie nie tylko z samą Japonią i z Tokyo, ale także ze wspomnianą Tokyo Tower, którą często odwiedzam i okolice tej niezwykłej tokijskiej budowli są mi dobrze znane. Jako, że jestem fanem kina japońskiego z lat 50 i 60, mogę się domyślać, iż emocje, których doświadczyłem podczas oglądania tego filmu, były też udziałem wszystkich widzów w Japonii. Jest to przecież opowieść o ich mieście, ich wspomnieniach i ich historii. Jednak film ten polecam wszystkim - to doskonałe kino dla całej rodziny - i specjalnie pomijam tu termin "familijne", gdyż film ten jest czymś więcej. Wspaniały scenariusz, doskonała reżyseria i gra aktorska. Film otrzymał nagrodę od Japońskiej Akademii Filmowej za najlepszy film 2006 roku, a jego scenariusz powstał na podstawie popularnego w Japonii komiksu. Dlaczego popularnego? - Przekonajcie się sami, oglądając ten niezwykły film - niech Wasze serca zabiją mocniej.

Always San Chome no Yuhi
Produkcja: Japonia 2005
Reżyseria: Takashi Yamazaki
Scenariusz: Takashi Yamazaki, Ryota Kosawa
Na podstawie mangi (autor): Ryohei Saigan
Strona filmu: www.always3.jp
















czwartek, 23 lipca 2009

Children Full of Life

Tym razem będzie trochę nietypowo, bowiem chcę Wam zaprezentować nie serial telewizyjny, a dokument. Bardzo szczególny dokument, który - poprzez swój naturalny (bo pochodzący wprost z serc dzieci) ładunek dramatyczno-emocjonalny, okazuje się być lepszą historią, niż większość wymyślonych opowieści.

Oto pewien szczególny nauczyciel i jego podopieczni, którzy uczą się od swojego opiekuna rzeczy bardzo w życiu ważnych: współczucia, otwartości, zaufania, wolności - elementów tak bardzo tłamszonych w dzisiejszym świecie. Oglądając ten film po raz wtóry uświadomiłem sobie, jak odpowiedzialną pracą (powołaniem) jest zawód nauczyciela i jak rzadko można spotkać nauczycieli, którzy naprawdę zasługują na to miano. Sięgając pamięcią wstecz, przez wszystkie szkoły jakie w życiu przeszedłem, dochodzę niestety zawsze do tych samych wniosków - ani w szkole, ani poza nią, nie miałem szczęścia spotkać na swojej drodze prawdziwego nauczyciela - życiowego przewodnika oddanego swojej misji, osoby darzonej szacunkiem, potrafiącej przekazywać wiedzę, rozmawiać ze swoimi podopiecznymi, słuchać, doradzać, pomagać, uczyć samodzielnego myślenia. Nie spotkałem takich ludzi w swoim życiu i dlatego tym bardziej byłem szczęśliwy, oglądając ten film, widząc iż niektórym się to udało. Patrząc na szczere łzy i słysząc szczere słowa tych dzieci, wiem że mają szansę wyrosnąć na wspaniałych ludzi, bo spotkali na swojej drodze osobę, która potrafiła nadać ich życiu odpowiedni kierunek - nie wciskając do głów masy niepotrzebnych informacji, głupich ideologii religijnych i innego "pseudointelektualnego i pseudomoralnego śmiecia", lecz przekazując czyste uczucie dążenia do szczęścia - bez nakazów, zakazów, przepisów, grzechów, poczucia winy, wrzasków, kar i pustego gadania. Oto prawdziwy dar - nauczyciel, który uwalniając z cierpienia dziecięce dusze, uczy ich szczęścia. Daje im szczęście.

Przygotujcie sobie chusteczki, mogą się przydać...









sobota, 13 czerwca 2009

Symulator małżeństwa

Co by się stało, gdyby przed zawarciem małżeństwa, istniała możliwość wglądu w przyszłość naszego związku? Takie oto rozkosznie intrygujące pytanie postawili sobie twórcy tej sympatycznej love story. "Kekkon shimyurētā" czyli po polsku "Symulator małżeństwa", to krótka historia o dwojgu ludzi, którzy postanowili skorzystać z tego niezwykłego wynalazku, jakim jest komputerowa symulacja ich związku. A co z tego wyniknęło? Przekonajcie się sami. Miłego oglądania.





czwartek, 1 stycznia 2009

Densha Otoko (Mężczyzna z pociągu)






Akihabara - jedna z najbardziej kolorowych dzielnic Tokyo, słynąca z niezwykłego zagęszczenia sklepów z elektroniką, grami wideo, a przede wszystkim - usług i sklepów dla fanów mangi i anime, pękających w szwach od wszelkiego rodzaju gadżetów, od których różnorodności może się zakręcić w głowie każdemu. Gdyby kiedykolwiek zorganizowano wybory światowej stolicy fanów mangi i anime, Akihabara zajęłaby pierwsze trzy miejsca. Nic więc dziwnego, iż fani japońskiego komiksu i animacji darzą to miejsce wyjątkowym uczuciem. Tsuyoshi Yamada jest jednym z nich. Jest kimś, kim ludzie pogardzają - jest typowym przykładem skrajnego japońskiego fana - otaku. Jest rok 2004 (w filmie - 2005, skąd ta różnica? - czytaj dalej...). Tsuyoshi skończył dzisiaj 23 lata. Stojąc na dachu jednego z budynków Akihabary, zapłakanymi oczami patrzy na ruchliwą panoramę tej niezwykłej dzielnicy. Szlochając, niezdarnie pochłania trzymane w ręce ciastko - jedyny prezent, jaki dostał. Sam je sobie kupił. NIKT nie pamiętał o jego urodzinach, ani koledzy z pracy, dla których jest tylko popychadłem; ani rodzina, która w najlepszym razie go nie zauważa; ani przyjaciele i dziewczyna, których nie ma. Wszystko co ma, to rozpacz, samotność i bezsilność. W napadzie desperacji staje na barierce okalającej dach i płacząc jeszcze bardziej, chce się rzucić w dół...

PIĘKNA NIEZNAJOMA

A jeszcze dwa dni wcześniej nic nie zapowiadało tak smutnego finału. Tsuyoshi był jednym z wielu szarych ludzi wmieszanych w kolorowy japoński tłum, zapatrzony w wyświetlacz swojej konsoli oraz w figurki bohaterek jego ulubionych anime. Jego życie przelatywało mu między palcami, rozpływając się pomiędzy pracą, domem i zakupami w sklepach fanowskich. Pewnego jednak dnia, to wszystko miało ulec nagłej i dramatycznej zmianie...



To stało się dwa dni wcześniej. Tsuyoshi jak zwykle wracał do domu wieczornym pociągiem z pełną torbą nowych mangowych gadżetów. Zatopiony w swoim świecie, wpatrywał się w przemykające za oknem ciemne obrazy otaczającej go rzeczywistości. Żył samotnie, otoczony ciemnościami bólu niezrozumienia i bezsilności. Co mogłoby go wyrwać z tej otchłani? I nagle spostrzega siedzącą naprzeciw siebie samotną młodą kobietę, która w tej jednej chwili staje się dla niego całym światem. Wie dobrze, że to wszystko, co może mieć - marzenia. Oddaje się więc im bez reszty, mamiąc swój umysł wizjami bycia z kimś tak pięknym... i jednocześnie, tak nieosiągalnym. Patrzy w swoje odbicie w ciemnym oknie wagonu i zbliża je do zaczytanej dziewczyny... I wtedy staje się coś, co powoduje, iż całe życie Tsuyoshiego zostaje skierowane na zupełnie inne tory - Tsuyoshi wybiera się w najwspanialszą podróż swego życia, przeżywa przygodę, o której dotąd mógł tylko marzyć...



Do wagonu wchodzi pijany mężczyzna. Trzymając się ledwo na nogach, zaczyna zaczepiać pasażerów. Po incydencie z jakąś starszą panią, jego uwagę zwraca piękna nieznajoma. Jego natarczywość wzrasta z każdą chwilą coraz bardziej. Przerażona dziewczyna nie wie, co zrobić. Nikt w pociągu nie chce iść jej z pomocą, bojąc się publicznej konfrontacji z nieobliczalnym pijanym przeciwnikiem. Tsuyoshi z przerażeniem obserwuje rozwój sytuacji, a walka, którą podejmuje w swoim wnętrzu - walka z samym sobą, ze swoimi słabościami i chorobliwą wręcz nieśmiałością - jest bardziej dramatyczna od tej, której jest świadkiem. W pewnym momencie nie wytrzymuje i wstaje, aby przerwać ten koszmar. Z jego ust z trudem wyrywa się drżący okrzyk protestu. W jednej chwili cała sytuacja wyrywa się spod kontroli. Pijany mężczyzna koncentruje swoją agresję na nie ustępującym Tsuyoshim. Dochodzi do bójki, a właściwie - do jednostronnej wymiany ciosów. Tsuyoshi pada powalony na podłogę, z jego nosa płynie krew. Sytuacja robi się tak dramatyczna, iż nagle pojawiają się inni pasażerowie, którzy zachęceni postawą Tsuyoshiego, wkraczają do akcji. Pijany mężczyzna zostaje powstrzymany, a cała afera kończy się na posterunku policji.


Po złożeniu zeznań i dopełnieniu wszystkich formalności na posterunku, wszyscy zamieszani w tę aferę - oczywiście, oprócz wspomnianego pijanego jegomościa - zbierają się do wyjścia. Do poturbowanego Tsuyoshiego podchodzi starsza pani i prosi o jego adres, aby móc mu się odwdzięczyć za pomoc, wysyłając jakiś drobny upominek (tego typu zabiegi są w Japonii absolutnym standardem, ale to temat na osobny tekst). Chwilę potem - ku wielkiemu zaskoczeniu Tsuyoshiego - podchodzi do niego również piękna nieznajoma, także prosząc o jego adres...


FORUM

I ta historia pewnie by się tu zakończyła, gdyby nie pewien szczegół. Gdy Tsuyoshi wraca do domu naładowany wciąż żywymi jeszcze przeżyciami z ostatnich godzin, tchnięty impulsem, wchodzi na chat-forum dyskusyjne dla samotnych i dzieli się z użytkownikami swoją przygodą. Reakcje są różne, jedni chwalą odwagę Tsuyoshiego, inni schładzają jego oczekiwania, mówiąc iż wszystko pewnie zakończy się na wysłaniu upominków, jeszcze inni nie widzą w tym wydarzeniu nic nadzwyczajnego. Tak czy owak, Tsuyoshi nie zdaje sobie sprawy, iż właśnie uczynił coś, co pociągnie za sobą całą serię niespodziewanych wydarzeń...

Na drugi dzień Tsuyoshi chodzi niczym we śnie, wciąż mając przed oczami nieznajomą, którą poznał w tak nieoczekiwanych okolicznościach. Nawet szarość codziennych obowiązków i ciężar zwykłych problemów, nie jest w stanie pozbawić go kolorowych obrazów, wciąż krążących po jego zagubionej głowie. Wizja otrzymania paczki od tak wspaniałej dziewczyny, działa na niego niczym narkotyk. Gdy wieczorem w pośpiechu wraca do domu, dowiaduje się, iż czeka na niego przesyłka. - Od kobiety - informuje podekscytowanego Tsuyoshiego ojciec. Tsuyoshi wpada do pokoju i znajduje w nim niewielki pakunek. Jak się okazuje, są to ciasteczka wraz z listem z podziękowaniami - od starszej kobiety. Sytuacja się rozwija, więc podekscytowany Tsuyoshi ponownie wchodzi na forum i dzieli się z innymi użytkownikami swoimi wrażeniami na gorąco. Wybucha kolejna dyskusja. Rozmówcy jednak ogólnie nastawieni są sceptycznie do całej sytuacji, uważając, iż cała sprawa zakończy się na kolejnej przesyłce z podziękowaniami. To wszystko było tylko snem: Tsuyoshi powinien się przebudzić i wrócić do rzeczywistości - radzą mu. Całej dyskusji bacznie przygląda się administrator forum...

Tsuyoshi dzieląc się swoimi wrażeniami, zerka w pewnej chwili na zegarek. Zauważa ze smutkiem, iż właśnie minęła północ. Pisze kolejne słowa... Właśnie skończył 23 lata. Dane mu było przeżyć piękny sen, lecz będzie musiał wracać do realnego, nudnego świata. Prowadzić swe beznadziejne życie... - Jego słowom bacznie przyglądają się wszyscy użytkownicy forum... słowa Tsuyoshiego zaczynają powoli przesączać się do ich serc... Oni dobrze wiedzą, o czym on mówi - oni również nie są na tym forum przez przypadek...

FERALNY DZIEŃ URODZIN

W dniu swoich urodzin Tsuyoshi jak zwykle wstał i ruszył do swoich codziennych obowiązków. To miał być jednak kolejny przełomowy dzień, tym jednak razem - obfitujący w całą serię wyjątkowo gorzkich doświadczeń i bolesnych niepowodzeń, które uświadomiły mu, jak samotnym i nieszczęśliwym jest człowiekiem, pozbawionym akceptacji i bliskości innych ludzi. To była ostatnia kropla, przelewająca jego pełną po brzegi czarę życiowej goryczy. Nie pamiętał o nim nikt, nawet jego najbliższa rodzina. Zanim dzień dobiega końca, zrozpaczony Tsuyoshi, znosząc wiele upokorzeń, które tego dnia bolały wyjątkowo mocno - trafia zrozpaczony do Akihabary i zalewając się łzami, staje na barierce okalającej dach jednego z budynków. W tej jednej chwili koncentrują się w jego sercu wszystkie niepowodzenia i cały ból, jaki zdołał w sobie zebrać w swoim całym młodym życiu...

MĘŻCZYZNA Z POCIĄGU

Zrezygnowany Tsuyoshi wraca tego dnia później niż zazwyczaj. Wchodząc do pokoju natyka się na leżącą na łóżku paczkę. Rozrywa opakowanie i od niechcenia otwiera pudełko. Wewnątrz znajdują się dwie ekskluzywne porcelanowe filiżanki. Rzuca pudełko na stolik. Lecz wtedy na podłogę wypada koperta z listem. Tsuyoshi czyta i nie wierzy własnym oczom. Te kilka zdań, dziękujących mu za jego pomoc, pochodzi nie od kogo innego, a właśnie od pięknej nieznajomej.Podekscytowany Tsuyoshi rzuca się do klawiatury swojego komputera - musi powiedzieć o tym ludziom z forum!




Na forum w jednej chwili wybucha wrzawa. Podekscytowani użytkownicy chcą znać wszystkie szczegóły: treść listu, jego zapach, zawartość paczki. Natychmiast ktoś rzuca pomysł, aby sprawdzić, czy na kwicie z przesyłki znajduje się telefon do nieznajomej. Tsuyoshi zbiera drżącymi rękami kawałki papieru i z niedowierzaniem stwierdza, iż stał się właśnie posiadaczem prywatnego numeru telefonu do dziewczyny swych marzeń! Ta świadomość przyprawia go o zawrót głowy. Debata na forum nabiera tempa. Rady są różne: zadzwonić natychmiast, zadzwonić następnego dnia, wysłać list. Użytkownicy chat-forum starają się popchnąć Tsuyoshiego do działania, widząc iż sam działać się nie zdecyduje. Chłopak nie wierzy w swoje siły: jestem samotnym 23-letnim otaku mieszkającym z rodzicami, który nigdy się jeszcze nie umówił z dziewczyną, nie mam samochodu, wyglądu i pewności siebie - to nie może się udać! Jednak sprawy zaszły już za daleko, aby uczestnicy forum mogli odpuścić. Ludzie z forum zaczęli dostrzegać w Tsuyoshim cząstkę siebie, a przygoda, którą właśnie przeżywał, stała się również ich przygodą. To nie mogło się tak skończyć! Wszyscy są zgodni, iż Tsuyoshi powinien zadzwonić do dziewczyny z podziękowaniami za prezent, co stworzy doskonałą wymówkę do nawiązania bliższego kontaktu. Powinien spróbować, ponieważ oni wszyscy stoją za nim - dopingują go i zależy im, aby Tsuyoshi przez to przebrnął razem z nimi. Musi to zrobić! Już nie tylko dla siebie!


Gdy chłopak nadal się waha, jedna z kobiet obecnych na forum pyta go o markę przysłanych filiżanek. Tsuyoshi z trudem odszyfrowuje napis w obcym języku: HERMES. - Na chat-forum ponownie wybucha wrzawa - to bardzo kosztowny prezent - to na pewno nie jest zwykłe podziękowanie! - przekonują użytkownicy forum. - Większość jest zgodna: MUSISZ ZADZWONIĆ! ZADZWOŃ DO NIEJ! ZADZWOŃ! ZADZWOŃ! ZADZWOŃ...! - Zagubiony i roztrzęsiony do granic wytrzymałości Tsuyoshi ściska w ręku telefon, nie mogąc zebrać myśli.




Wtedy, nagle, obserwujący dotąd bez słowa całą dyskusję administrator, wysyła stworzoną w edytorze tekstowym grafikę (tzw. Shift_JIS art) pociągu z napisem: DENSHA OTOKO - MĘŻCZYZNA Z POCIĄGU. - Chodzi o mnie...? - Pyta sam siebie Tsuyoshi, patrząc zza zalewających go łez na ekran monitora. - DASZ RADĘ! - mówi mu wielki napis pod rysunkiem. - ZRÓB TO, ZMIEŃ SIĘ - ZRÓB TO DLA NAS! - Wzruszony do łez Tsuyoshi wpisuje w nagłówek nowego posta swój nowy pseudonim: MĘŻCZYZNA Z POCIĄGU - i dodaje: zadzwonię do niej! - w jednej chwili z setek gardeł wydobywa się krzyk radości, podnoszą się wiwaty, płyną łzy... Tymczasem mężczyzna z pociągu wybiera na telefonie numer dziewczyny...



DENSHA I HERMES

To, co dzieje się później, trudno opisać w słowach. Krok po kroku, Tsuyoshi odbywa daleką podróż do świata, który dotąd znał tylko z filmów i wyobraźni. Wspierany i dopingowany przez przyjaciół z forum, zmienia swoje życie - swój wygląd, swoje zachowanie - zaczyna walczyć o swoje szczęście. Z biernego obserwatora powoli staje się uczestnikiem - wyrywa się z życiowego marazmu i wyrusza w podróż swych marzeń. MĘŻCZYZNA Z POCIĄGU i jego ukochana HERMES stają się bohaterami prawdziwej love story - pełnej dramatycznych przejść, nowych doświadczeń i wspaniałej, głębokiej miłości.


W tym samym czasie dzieje się coś zadziwiającego. Jego przyjaciele z forum, dzieląc z nim każdą porażkę i każde kolejne zwycięstwo, również zaczynają się pod jego wpływem zmieniać. Żyjąc poniekąd jego życiem, wspierając go w działaniach, doradzając i popychając do przodu, sami zaczynają wpływać również na swoje życie. Wychodzić ze swoich skorup, w których dotąd się ukrywali - pokonywać swoje słabości. W pewnym momencie cała społeczność forum staje się wielką rodziną, na której czele nieświadomie stają tytułowy DENSHA OTOKO i HERMES.


HIT!

I teraz na koniec najlepsze - ta historia zdarzyła się naprawdę! Oczywiście, nie miała dokładnie takiego przebiegu, jak to przedstawiają twórcy serialu, ale takie forum i taki człowiek istnieli naprawdę. Rzecz wydarzyła się w roku 2004 (serial jest z roku 2005). Posty z forum zostały przeredagowane i ukazały się z formie książki, która po premierach serialu, mangi i filmu pełnometrażowego, opartych na tej historii, sprzedała się w Japonii w ponad milionie egzemplarzy!

Jednak to nie wszystko. Należy tutaj dodać jeszcze jedną ważną rzecz, mianowicie - przy okazji wielkiego sukcesu tego serialu i w ogóle - tej historii, zdarzyło się coś bardzo ważnego. I chyba dla wielu fanów mangi i anime na całym świecie (a zwłaszcza w Japonii), była to najważniejsza rzecz, sięgająca daleko poza granice fenomenu tej opowieści: "Densha Otoko" zmienił wizerunek otaku i podejście ludzi do tego jedynego w swoim rodzaju "stanu fanowskiego ducha". Po sukcesie serii, otaku w Japonii przestali być postrzegani tylko jako "zamknięte w swoim świecie niedojdy życiowe", a dostrzeżono w nich po prostu ludzi, "romantycznych rycerzy" - wrażliwych, uczynnych, zaangażowanych w swoją pasję, chcących również żyć normalnie wraz ze swoim hobby i gotowych do działania, jeśli tylko nie zetkną się z odrzuceniem. "Densha Otoko" stał się przełomem i zjawiskiem, które trudno przecenić.





Serial okazał się wielkim hitem, trafiając na szczyty list przebojów. Zawdzięczał to nie tylko porywającej historii i świetnej obsadzie (kreacja charakterów - członków grupy dyskusyjnej, to prawdziwy majstersztyk!), ale i całej oprawie graficznej i muzycznej. Oprawa graficzna tej serii to prawdziwa perełka. Twórcy postarali się, aby dorzucić odpowiednio stylizowane animacje w przejściach pomiędzy scenami, stylizowane na grafiki tekstowe z forum dyskusyjnego. W oprawie muzycznej użyto nie tylko porywających japońskich utworów pop-rockowych, ale również całej masy motywów muzycznych z innych produkcji - od "Dragostea Din Tei" O-zone począwszy, a na Marszu Imperialnym skończywszy. Jednak na szczycie tego wszystkiego króluje niepodzielnie utwór przewodni serii: "Twilight" zespołu Electric Light Orchestra, który został tak doskonale tu wykorzystany, iż po prostu "wyrywa z butów", szczególnie słyszany razem z niesamowicie fanowską w swym klimacie animacją rozpoczynającą każdy odcinek, wykonaną przez studio Gonzo, wytwórnię animacji, należącą do czołówki japońskiego przemysłu anime.

Mówiąc w skrócie - ta seria emanuje tak wielkim fanowskim klimatem, iż każdy, kto kiedykolwiek pozwolił sobie na choćby częściowe zatracenie się w świecie japońskiego komiksu, na pewno znajdzie w tej historii coś, co go poruszy. Ja, będąc w Akihabarze wielokrotnie i poznając wręcz konkretne miejsca widoczne w serialu, podczas oglądania serii, nie mogłem chwilami powstrzymać kołatania rozszalałego serca. Przekonajcie się sami, czy i na Was też to tak zadziała. Dobrze opowiedziana love story jest dobra na wszystko.

A co z prawdziwym tajemniczym "Mężczyzną z pociągu" i jego ukochaną Hermes? Czy myślicie, że widząc, jak ich wspólna historia staje się udziałem milionów, cieszą się z tego? I czy nadal są razem? Cóż, to już ich słodka tajemnica...



The visions dancing in my mind
The early dawn, the shades of time
Twilight crawling through my windowpane
Am I awake or do I dream?
The strangest pictures I have seen
Night is day and twilights gone away

With your head held high and your scarlet lies
You came down to me from the open skies
Its either real or its a dream
Theres nothing that is in between...

Twilight, I only meant to stay awhile
Twilight, I gave you time to steal my mind
Away from me

Across the night I saw your face
You disappeared without a trace
You brought me here, but can you take me back?
Inside the image of your light
That now is day and once was night
You lead me here and then you go away