sobota, 27 grudnia 2008

Kekkon Dekinai Otoko (Facet nie do ożenienia)



"Kekkon Dekinai Otoko" czyli "Facet nie do ożenienia" to przesympatyczna, 12-odcinkowa seria o 40-letnim, prowadzącym własną (3-osobową) firmę, architekcie, fanie dobrej kuchni (co nie znaczy, że zawsze zdrowej) i muzyki klasycznej, który uparł się, iż się nie ożeni. I nie pomagają tu ani starania jego bardzo upartej mamy, ani subtelne sygnały płynące ze strony zainteresowanych związkiem przedstawicielek płci pięknej. Jego życie ulega nagłej zmianie, gdy niespodziewanie trafia, w dniu swych urodzin, do szpitala, z powodu problemów z jelitami. Tam spotyka sympatyczną panią doktor, która wkracza w jego dotychczas spokojne życie brutalnie i do tego tylnymi drzwiami (dosłownie i w przenośni), aby ostatecznie... a nie... tego nie zdradzę... Dlaczego nasz bohater postanowił wieść szczęśliwy żywot singla? Przekonajcie się sami, oglądając ten serial. Naprawdę warto.

Na osobną wzmiankę zasługują wątki komediowe zawarte w tej serii. Te są tu bardzo subtelne - typowo japońskie. Ale jakże urocze - wspaniale pasujące do całej historii. Ot np. obsesja głównego bohatera na punkcie jego domniemanego, zamożnego "konkurenta", który prowadzi bogato okraszoną prywatnymi zdjęciami stronę internetową, również mieni się architektem (mimo iż nie stworzył jeszcze ani jednego projektu), rozbija się po okolicy sportowym samochodem i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Prawda jednak o nim okaże się zupełnie inna, niż się na początku głównemu bohaterowi wydawało, a cały ten wątek wydaje się dobrze podsumowywać przesłanie całego filmu - "nie oceniaj ludzi po pozorach". Doskonała robota.

To, co odróżnia tę dramę od większości kręconych obecnie japońskich dram, to m.in. jej "dojrzałość" - tj. nie znajdziemy tu przewalających się stadami "ślicznych wypacykowanych japońskich chłopców" (nie to, żebym miał coś przeciwko) i całego tego wszechobecnego w dzisiejszych japońskich dramach "młodzieżowego plastiku". W zamian za to otrzymujemy bardzo miłą obyczajówkę z fajnymi postaciami, dobrym humorem i dużą dawką optymizmu, który powoduje, iż przez cały czas oglądania tej serii uśmiechamy się szeroko sami do siebie - mimo, iż (na czym się wielokrotnie złapałem) nie mamy ku temu specjalnego powodu. Wierzcie mi - wystarczającym powodem jest sam fakt oglądania tej serii. No i - jeśli jeszcze nie wyczytaliście tego z moich słów, mówię to wprost - jest to serial raczej dla dojrzalszego widza, gdyż występujące tu postacie mają grubo po trzydziestce, a co za tym idzie - ich spojrzenie na świat i problemy nie będą zbyt zrozumiałe i interesujące dla widzów już np. o 10 lat młodszych. Poza tym - bardzo pomaga tu znajomość natury Japończyków i realiów życia w Japonii - ale to już dotyczy wszystkich japońskich dram - specyfikę tych produkcji trzeba po prostu rozumieć. Gorąco polecam ten serial, choćby dla samej roli Abe Hiroshiego, czyli naszego głównego bohatera, cierpiącego na "ślubowstręt" - jest w tej roli po prostu genialny! Zresztą, reszta aktorów też trzyma niezły poziom. Seria warta polecenia - bez dwóch zdań.













To, co nas bohater tak zjada ze smakiem, to sławna wołowina z Kobe, obłędnie droga i ponoć nie mająca sobie równych w kruchości i smaku.